Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Musimy! Musimy! Masz słuszność. Szkoda wolności. Wiosna się zbliża.
Naturalnie, że nie możemy postąpić inaczej, — wtrąciła się „zimna kokota“, opierając rękę na ramieniu „Zalewacza“. Opłacimy hojnie frajerów i pogrzeb odbędzie się bez naszego udziału. Za pieniądze otrzymamy grób na honorowym miejscu. Wszystko za pieniądze. Żyć i umierać — tylko z pieniędzmi. Mam rację, czy nie?
Racja. Oczywista racja. Za pieniądze będą go opłakiwać bez nas.
— A teraz chodźmy do naszego zmarłego przyjaciela. — opuścił Bajgełe „trybunę“. Pożegnamy go po raz ostatni i złożymy życzenie szczęśliwej podróży wprost do raju. Musicie wiedzieć, że w ciągu ostatnich lat był bardzo bogobojny. Dość cierpiał na tym świecie.
— Wątpię, czy go tam wpuszczą — dowcipkował się „Zalewacz“.
— Jeżeli nie to, podstępem się tam dostanie.. Nasz brat poradzi sobie wszędzie — odezwał się inny. — Dokona włamania nawet do raju. Można na nim polegać.
— Dosyć! — uspokoiła ich „Zimna kokota“. — Umarły jest jeszcze między nami, a wy bluźnicie.
Obecni otoczyli zwłoki. Bajgełe uroczyście odsłonił twarz Zmarłego. Rozpłakał się na głos. Również „Zimna kokota“ wybuchnęła histerycznym płaczem.
Kilka chwil trwało pożegnanie. Każdy szukał pożegnalnego spojrzenia na twadzy nieboszczyka, po czym oddalił się, ustępując miejsca następnemu.
Bajgełe ostatni pożegnał Zmarłego tymi słowy:
— Spocznij, bracie, w uroczystym spokoju. Bądź naszym patronem, patronem złodziei. Błagaj Boga, by dał nam lżejsze zarobki, niż ryzykowanie życiem dla kawałka chleba. Nikt z nas nie życzy sobie podobnego psiego życia. Słyszysz: powiedz, że nikt z nas nie chce być wiecznie szczuty i ścigany. Oby nas Bóg wybawił z wy-