Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ne, skoro Andrzejczak wyjawił Szczupakowi nazwisko „zimnej kokoty“.
Szczupak przyglądał się teraz jej podobiznie z większym zainteresowaniem. „Zimna kokota“ przedstawiona była na fotografii jako młoda łobuzerska dziewczyna o małych, prowokujących oczach, które jakby teraz szydziły z niego. Zestawiał teraz tę podobiznę z sylwetką, jaką miał przed sobą w kawiarni. Szczupak musiał przyznać w duchu, że „zimna kokota“ jest teraz o wiele ładniejsza.
Dziwny strach obleciał teraz komisarza. Zaczęło go nurtować niebezpieczne uczucie i pożądanie.
„A może ten chytry Andrzejczak chce mi podstawić nogę“ — naraz przebiegła go myśl. Szczupak odpędził od siebie to podejrzenie. Andrzejczak, który służył od wielu lat w urzędzie śledczym, cieszył się nieskazitelną opinią.
Ale na dnie duszy zrodziło się w Szczupaku uczucie zazdrości.
„On był jej kochankiem“.
Andrzejczak nie chciał mu wyjawić szczegółów te i romantycznej przygody.
Po spożyciu obiadu, Szczupak zaczął się denerwować. Co pewien czas spoglądał na zegar. Chciał, by zegar już wskazywał godzinę dziesiątą wieczór. Pragnął już siedzieć przy boku tej kobiety, o której tak wiele już słyszał.
Na trzydzieści minut przed oznaczonym terminem Szczupak już siedział w kawiarni, wypatrując niecierpliwie zjawienia się „zimnej kokoty“. Szczupak był w odświętnym nastroju, jakby miał niebawem stanąć na kobiercu ślubnym. Wyelegantował się do nie poznania. Włożył po raz pierwszy nowiuteńkie ciemne ubranie, które wisiało w szafie. Wyglądał przystojniej, niż zazwyczaj.
Punktualnie o 10 wieczór zbliżyła się do jego stoli-