Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

samotny, chory, opuszczony. Ktoby to się spodziewał, że tego chorego staruszka traktujecie jeszcze tako zbrodniarza? Od wielu lat jest przykuty do łóżka i nie jest zdolny do żadnego czynu.
— Ten staruszek napewno nie jest zdolny — uśmiechnął się Szczupak.
— A jeżeli chodzi o mnie, oddawna zarzuciłem fach złodziejski. Przekonałem się, że jest nieopłacalny.
— Zbyt późno doszliście do tego wniosku. Ale mamy jeszcze stare rachunki do wyrównania.
— Stare rachunki? — zdziwił się badany. — Nie wiem o co chodzi.
— Ale my wiemy. Może sobie przypominacie włamanie do sklepu jubilerskiego na Marszałkowskiej przed pięciu laty?
— Pojęcia nie mam o tej kradzieży. Tu zachodzi nieporozumienie albo pomyłka, panie komisarzu.
— Nie mylę się — odparł Szczupak. Odpocznijcie sobie za kratkami, to i pamięć będzie lepiej służyła. Zresztą, nie dziwię się, że pan o tej kradzieży „zapomniał“. A to jest dług!
— Kto dziś płaci długi? — roześmiał się aresztowany. — Tymbardziej, że nie przypominam sobie podobnej „roboty“.
Komisarz Szczupak zastanowił się przez chwilę, po czym zapytał:
— Chcecie odzyskać wolność?
— Któżby tego nie chciał? Słońce tak pięknie świeci, ptaszki ćwierkają w sadach i ogrodach, na świecie jest tak rozkosznie i przyziemnie, — któżby to chciał powędrować za kraty? Popełniłby pan największy grzech, gdyby mnie pan uwięził za zadawnione grzechy.
— Podobacie mi się. Jesteście zawsze pogodnie nastrojeni. Wasza wesołość rozbraja mnie. Ale jeden warunek stawiam.