Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Aniela ze łzami w oczach błagała matkę, by poinformowała się u sędziego śledczego — co się stało z Jankiem.
I dowiedziała się...
— Klawy Janek — oświadczyła hrabina Anieli. — popełnił samobójstwo.. Nie żyje!..
Trudno opisać rozpacz Anieli. Usychała z tęsknoty. W ciągu kilku dni zmieniła się nie do poznania.
Znów minęły dni i tygodnie.
Pewnej nocy hrabina weszła do pokoju córki by sprawdzić, czy śpi. Aniela pogrążona w myślach nie zauważyła matki... Wspominała umarłego ojca, którego grób odwiedzała codziennie oraz Janka, który skończył tak tragicznie...
— W ciąż myślisz o nim... — oparła hrabina dłonie na głowie córki.
— Tak — mamo — zerwała się Aniela z miejsca — Nie mogę go wydrzeć ze swego serca... We śnie i na jawie mam go przed sobą.
— Zapomnij dziecko. Z tamtego świata nie ma powrotu.
W tej samej chwili rozległy się za oknem podejrzane szmery. Amiela przerażona przytuliła się do matki. Okno się rozwarło i ukazała się twarz Janka.
Hrabina nawpół przytomna upadla na stojące w pobliżu krzesło. Aniela rozwarła szeroko oczy i stanęła jak skamieniała.
— Anielo!..
Janek wskoczył przez okno do pokoju.
— Co się ze mną dzieje? Czy śnię?
— To nie sen, najdroższa — zawołał Janek i porwał Anielę w ramiona.
— Ach — gdyby nie kobiety!..
Po chwili ukazała się w oknie twarz Krygiera.
— Janku prędzej, szkoda czasu.
— Uciekłeś? — zwróciła się Aniela do Janka.