Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Bajgełe“ pracował w warsztatach więziennych przy krawieczyźnie. Po robocie w gronie towarzyszy niedoli wspominał dawne czasy, kiedy Wołkow musiał tańczyć na jego nutę.
O Klawym Janku, który siedział izolowany w więzieniu mokotowskim, odzywał się z największym szacunkiem i zapewniał słuchaczy, że Janek na pewno wcześniej niż należy się spodziewać, znajdzie się na wolności.
„Krygier go nie opuści“ — szeptał w tajemnicy.
„Bejgełe“ był dumny z tego, że skazany został w tym samym procesie co Klawy Janek i uważany był za jego wspólnika.
Aniela nie zapomniała o Janku. Zanosiła mu codziennie wałówki.
Nie pomogły wywody matki, że za długo wypad nie jej czekać na ukochanego. Aniela pozostała mu wierną.
Hrabina jednak postanowiła za wszelką cenę uleczyć swa córkę z nieszczęśliwej miłości.
Hrabina upatrzyła już kandydata dla swej córki Był to przystojny, wykształcony i inteligentny młodzieniec. Poznała go z Anielą i przyłożyła wszelkich starań, by młodzi zbliżyli się do siebie.
Ale starania hrabiny były bezskuteczne. Każdej środy Aniela posyłała przez służącą „wałówki“ do więzienia. Byłaby je zanosiła sama, ale matka stanowczo sprzeciwiła się temu, by wyczekiwała w kolejce przed bramą więzienną wraz z podejrzanymi typami.
Aniela w żaden sposób nie mogła uzyskać widzenia z Jankiem. Zawdzięczała to swej matce, która wyjednała u sędziego śledczego, by nie zezwolił na widzenie jej córki z więźniem.
Pewnej środy, w dniu kiedy przyjmuje się „wałówki“ dla więźniów, służąca przyniosła paczkę z powrotem oświadczając, że więźnia o przydomku, „Klawy Janek“ nie ma już w więzieniu.