Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak. Chodź ze mną.
— Chcesz mnie opuścić! — załamała hrabina ręce w rozpaczy.
— Cale życie obeszłaś się beze mnie, więc daruj...
Krygier znów ukazał się w oknie.
— Otwórzcie drzwi, już jestem za stary, by łazić przez okno.
Aniela uszczęśliwiona wpuściła Krygiera Szybko zaczęła się pakować.
— Jak będę żyć bez ciebie! — zalewała się hrabina łzami.
Będzie pani mogła przyjechać do nas — uspakajał ją Krygier — Wyjeżdżamy do Japonii.
— I co inni Janek będzie robił?
— Zostanie dyrektorem mojej fabryki maszyn.
— Kto jeszcze jedzie z nami? — zapytała rozpromieniona Aniela.
— Milczek i Antek. To im zawdzięczasz uwolnienie Janka.
— Chciałbym się jeszcze pożegnać z zacnym profesorem — zauważył Janek — Może pojedziemy na Poznań?
— Zobaczymy się z nim za kilka tygodni. Oddaje mu do druku moją autobiografię...
Aniela gotowa do wyjścia, zwróciła się do matki:
— Mamo! Daj nam swe błogosławieństwo.
Hrabina drgnęła. To krótkim wahaniu pocałowała oboje serdecznie.
— Zlikwiduję tu swe sprawy majątkowe — rzekła — i postaram się czym prędzej przyjechać do was...
— Bądź zdrowa mamo! Ucałuj mą siostrzyczkę — rzuciła Aniela stojąc już za drzwiami.
Gdy auto ruszyło z pasażerami, rozległo się dokoła głośne ujadanie psów.

KONIEC.