Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał się z miejsca i zawołał:
— Wysoki Trybunale! Proszę o głos.
— Zaraz! — odparł przewodniczący apatycznie. — Proszę na razie usiąść.
Janek wahał się przez chwilę co począć. Policjant oparł rękę na jego ramieniu, nakazując mu zająć miejsce
— Niech oskarżona przestanie płakać i odpowiada lepiej na pytania. W interesie oskarżonej leży wyznać nam wszystko. Gotowi jesteśmy przypuszczać, że oskarżona padła ofiara wyrafinowanego przestępcy.
— Nieprawda, kłamstwo! — zawołała Aniela.
— Proszę się liczyć ze słowami — skarcił ją przewodniczący. — Oskarżona stoi przed Sądem.
— Przepraszam!..
Sędzia o wyglądzie duchownego szepnął coś przewodniczącemu sądu na ucho.
Może bylibyśmy przekonani co do niewinności oskarżonej — ciągnął dalej przewodniczący ojcowskim tonem — gdybyśmy mieli dowody. Zadaniem oskarżonej jest upewnić nas, że się nie mylimy. Proszę odpowiadać na pytania..

— Czego chcecie ode mnie. Zamknijcie mnie z powrotem w ciemnej celi, byle nie męczcie mnie dłużej!
— Proszę się uspokoić i odpowiedzieć na jedno pytanie:
— Czy krytycznej nocy, gdy ojciec strzelał do Klawego Janka był on u oskarżonej po raz pierwszy?
— Tak!
— Jeszcze jedno pytanie:
— Czy oskarżona była jego kochanka? Aniela przesłoniła sobie twarz rękami.
— Kochałam go i kochać będę do ostatniej chwili mego życia. Możecie mnie na wieki zakuć w kajdany ale uczucia z serca nie wyrwiecie.
— Spokojniej.. spokojniej.. — rzekł przewodniczą-