Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bądźcie spokojni — odrzekł Janek — Tylko raz dałem się wyprowadzić w pole. Dziękuję ci, żeś mł otworzył oczy. A oto masz jej rewolwer i „dyplom“ konfidentki.
Janek wepchnął Adę z powrotem do pierwszego pokoju.
Milczek spojrzał na Janka i rzekł:
— Sądzę, że mamy dość dzisiejszej zabawy. Co teraz począć z tym „fantem“? — mrugnął okiem na Adę, która trzęsła się ze strachu.
— Rób z nią, co chcesz. Daję ci absolutnie wolne ręce.
Milczek zauważył:
— Tak, trzeba się czym prędzej pozbyć „fantu“. Zależy nam na czasie. Musimy się stąd czymprędzej wydostać. Pytanie tylko, czy nam pozwolą stąd wyjść Podejrzewam twoją „ukochaną“, że zawczasu pomyślała o tym, byś się z nią nie mógł „rozstać“. Przecież ona cię tak gorąco kochała — zachichotał.

Janek zaczął krążyć po pokoju wściekły z oburzenia. Zdawał sobie sprawę z tego, że towarzysze nigdy mu nie wybaczą wsypy, gdyby z jego powodu dziś zostali uwiezieni.
W pewnym momencie Janek przystanął i chwyciwszy ją za ramiona zawołał:
— Ty ohydny, kapusiu! Gadaj, ale prawdę: jesteśmy otoczeni przez twoich psubratów?
Ada uczepiła się tej deski ratunku:
— Wyprowadzę was stąd! Przysięgam, że się wam nic nie stanie*! Włos z głowy nawet nie spadnie.
Zaczekaj chwilę — rzekł Janek. — Zanim zadecydujemy, jak mamy z nią skończyć, muszę wykonać małą operacyjkę.
Janek chwycił ze stołu nóż i, otworzywszy szafę, zaczął krajać i niszczyć garderobę Ady. Twarz jej wy-