Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przeciwko Anieli i jej ojcu miał właściwie słabe dowody, któreby potwierdzały ich związek z bandą przestępczą. Ale teraz, na podstawie zeznań hrabiny, nabrał przekonania że zatrzymana jest niebezpieczna zbrodniarka, członkinią groźnej bandy. Brakło mu tylko „materiałów“ przeciwko Lipie, jej ojcu.
— Łaskawa pani! — odezwał się do hrabiny już na progu. — Mam wspaniały pomysł.
Hrabina uśmiechnęła się.
— Pan jest genialny, panie sędzio. Cóż to za pomysł?
— Skonfrontuję panią z tą dziewczyna.
— Świetna myśl — ucieszyła się hrabina.
— Muszę się upewnić, czy się nie mylę. Zdarza się często, że ludzie są do siebie podobni. Chciałabym być w porządku z własnym sumieniem.
Sędzia w pierwszej chwili żałował własnej propozycji. Przyzwyczajony podejrzewać zawsze innych, chciał się już cofnąć, widząc jak się hrabina uchwyciła tej myśli. Ale nie wypadało mu już. Telefonicznie porozumiał się z kancelarią więzienia, że przybywa w pilnej sprawie.
W kilka chwil później taksówka zatrzymała się przed gmachem więzienia prewencyjnego, z którego wysiedli hrabina w towarzystwie sędziego śledczego. Hrabina po raz pierwszy w życiu przekroczyła próg bramy więziennej. Szereg żelaznych drzwi zamknął się za nią, aż w towarzystwie sędziego śledczego i starszego strażnika weszła do sali, w której odbywały się przesłuchania więźniów. W kilka chwil później wprowadzono Anielę. Była wychudła i blada. Hrabina nie poznała jej od pierwszego wejrzenia.
Gdy tylko Aniela przekroczyła próg pokoju, sędzia zapytał hrabinę ostrym tonem, czy poznaje tę dziewczynę. Hrabina milczała. Jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Anieli, która bladła i pąsowiała na przemian.