Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kryminalne, — a jednak dałem sobie radę — przechwalał się sędzia, pokręcając wąsa. — Powolutku, a wszystko wyjdzie na jaw.
Hrabina milczała, aczkolwiek ciekawa była wiedzieć, co oznaczają jego dwuznaczne powiedzenia. Utkwiła spojrzenie w twarzy sędziego śledczego, starając się odczytać z jego kamiennej maski, czy, mówiąc o tajemnicy, ma na myśli jej przeszłość, gdy była żoną złodzieja Staśka Lipy, czy może niepotrzebnie się lęka. „Kto wie — dręczyła ją myśl — czy nie zostanę wmieszana w jakąś niezwykłą aferę kryminalną“.
— Czy pańska zagadka jest urzędową tajemnicą, której osobie prywatnej nie można zaufać?
— Tak i nie. Zależnie od tego, z kim się ma do czynienia. Pani, czcigodna hrabino, nie może mi niczym zaszkodzić, gdy zaufam jej tajemnicę; nawet przeciwnie...
Sędzia był znanym samochwałą, człowiekiem, który nie potrafi ukryć swych myśli, nawet przed samym sobą. Stanowisko sędziego zawdzięczał szwagrowi, prokuratorowi sądu apelacyjnego, jemu też udało się wykryć kilka sensacyjnych zbrodni, czego nikt nie był w stanie dokonać. Wszyscy wiedzieli o tym, że stanowisko swe zawdzięcza on ustosunkowanemu szwagrowi. A jego zręcznie niektóre posunięcia tłumaczono poprostu tym, że ma więcej szczęścia od innych...
Znano go też dobrze w świecie podziemnym. Tu nienawidzono go jeszcze bardziej. Ludzie nocy zarzucali mu często, że w protokułach przekręca ich zeznania. Posiadał pewne zdolności literackie i zeznania oskarżonych podczas przesłuchania uzupełniał własna fantazją. Nie tylko wobec oskarżonych pozwalał sobie na „upiększenie“ ich zeznań, by zrobiły silniejsze wrażenie na procesie, ale nawet z powodami postępował w ten sposób, że notował tak, jak uważał za wskazane. Świat podziemi ochrzcił go przezwiskiem „grepser“.