Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z torebki mocno naperfumowaną chusteczkę i przyłożyła ją do nosa. Na szczęście sędzia był w tej chwili zajęty przeglądaniem akt i nie zauważył jej manewru.
— Proszę mi powiedzieć, łaskawa pani hrabino — ciągnął sędzia nie odrywając wzroku od papierów: — czy pani zauważyła wówczas twarz któregoś z włamywaczy?
— Nie — odparła hrabina z ulgą.
— Na ile jest mi wiadomem, pani wszczęła wówczas alarm i spłoszyła złoczyńców. Czy nie zauważyła pani twarzy, sylwetki. Jest to dla nas bardzo ważne.
— Nie. Słyszałam tylko, jak uciekali, ale twarzy nie widziałam.
— Ilu ich było?
— Tego nie wiem.
— Gdyby pani ich wówczas widziała, rozpoznałaby ich pani na pewno. Ale pani była zapewne tak wystraszona, że nie wiedziała, co się z nią dzieje. Rozumiem to doskonale.
— Byłam nieprzytomna.
— Proszę sobie jednak przypomnieć hrabino, co pani wówczas widziała. Dla nas jest wszystko ważne, nawet, to, co może zdaniem pani, nie ma żadnego znaczenia. Musi pani wiedzieć, że złodzieje, którzy panią okradli znajdują się pod kluczem.
— Nie mam nic do dodania do mego oświadczenia, złożonego w swoim czasie w komisariacie.
— Chodzi nam o rozwiązanie tajemniczej zagadki..
Rumieńce wystąpiły na twarzy hrabiny. Odwróciła głowę, by sędzia nie zauważył tej zmiany.
— Czy mogę wiedzieć o jaką tajemnicę chodzi? — siliła się hrabina na uśmiech, by zamaskować przerażenie, jakie malowało się na jej twarzy.
— O, to bardzo tajemnicza sprawa — zauważył sędzia.
— Nie spoczniemy, aż nie wyjaśnimy wszystkie go. Miałem już do rozwiązania trudniejsze zagadki