Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hrabinę zaczynały już niecierpliwić przechwałki sędziego, więc przerwała mu:
— Ale czym mogę panu teraz służyć?
— Pani może być nieocenioną pomocą, hrabin.
Słowa te wypowiedział sędzia z tak tajemniczą miną, że rumieńce wystąpiły na twarzy hrabiny. Mózg jej przebiegła myśl:
— Oni znają moją przeszłość. Jestem skompromitowana, jako żona Lipy.
Uniosła jednak dumnie głowę i odparła z uśmiechem:
— Uczynię wszystko, co leży w mej mocy. Wszak panom chodzi tylko o moje dobro, nieprawdaż?
— Oczywiście, niewątpliwie, — potwierdził sędzia. — Czynimy wszystko, by zabezpieczyć naszym obywatelom ich dobytek. Jest też obowiązkiem obywateli okazywać nam pomoc w zaciekłej walce na śmierć i życie, jaką prowadzimy ze światem przestępczym. Zwyciężymy tylko wówczas, gdy nasi obywatele okażą nam stuprocentowe zaufanie i doniosą nam o wszystkim, co mogłoby ułatwić śledztwo. Wówczas wszyscy winni poniosą należną karę.
Hrabina nie wątpiła już teraz, do czego sędzia śledczy, zmierza. Zimny pot wystąpił jej na czoło. Umiała jednak zapanować nad uczuciami i zachować zimną krew, aby sędzia, który nie zdejmował z niej oka, nie odczytał z jej twarzy, co się dzieje w jej sercu.
— Proszę bardzo, jestem gotowa informować pana o wszystkim. Wątpię tylko, czy zdołam wnieść coś nowego do sprawy. Zmarły komisarz Żarski zaprotokułował już wszystko, co miałam w tej materii do powiedzenia.
Mam przed sobą ten cały materiał. Ale chciałbym pomówić z panią w innej sprawie, która na pozór nie ma nic wspólnego z dokonaną w jej domu kradzieżą.
Hrabina z trudem chwytała oddech. Szybko wyjęła