Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ł im o miłości do Janka, jedna z nich nawet próbowała Anielę w ten sposób pocieszać:
— Nie bądź frajerką. Nie będzie Janek, to będzie Franek. Nie ma powodu do zmartwień. Z tak pięknym „cyferblatem“ znajdziesz tysiące mężczyzn na jego miejsce. Gdybym ja była tak piękna jak ty, oho, już poradziłabym sobie. Nie jeden mężczyzna leżałby pod moim obcasem. Polegaj na mnie. Przezywają mnie „Czerwoną Hanką“. I wiem, co mówię. Oho, ja to wiem wszystko..
Aniela miała wiele do zawdzięczenia znajomym ojca, nie mając nawet o tym pojęcia. Gdyby nie ten wzgląd, padłaby ofiarą demoralizacji i występnej miłości więziennej.. Uszanowano jej godność. Dano jej pod tym względem spokój. Przeciwnie, starano się wpływać na Aniele uspakająco:
— Nie rozpaczaj — tłumaczono Anieli. — Więzienie jest dla ludzi zbudowane. Ludzie tu przychodzą, ale ludzie także stąd wychodzą. Nie ma wieczności na ziemi. Tu ludzie są podobni do podróżnych w hotelu. I dlatego nie trzeba ani płakać, ani rozpaczać. Wszak jesteś córka blatnego. Okrywasz hańbą ród złodziejski swoim tchórzostwem. Nieładnie. Twój ojciec jest taki odważny, a ty zdradzasz więcej strachu od przeciętnej frajerki. W twoich żyłach płynie przecież „krew złodziejska“. Ludzie „naszego pokroju“ nie mogą się niczego obawiać.
Skutek tych pouczeń był wręcz odmienny. Aniela jeszcze więcej popłakiwała. To co u aresztantek uchodziło za punkt honoru, zasadę, szczyt moralność złodziejskiej, napawało Anielę strachem, odrazą i pogardą do samej siebie, że los mógł ją sprzęgnąć z takim otoczeniem. Aniela i wspomniane aresztantki stanowiły dwa odrębne światy. Nie rozumiały siebie.
Pierwsze dwa dni pobytu w więzieniu złamały Anielę. Oczy opuchły od łez, a od specyficznego zapa-