Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jemnicy przed ojcem miała zawsze przy sobie. Tęskniła za Jankiem. Tuliła jego fotografię do piersi, jak żywą istotę. Nasłuchiwała Przeczuwała, że tej nocy stanie się cud Przejmował ją dziwny strach. Zapaliła lampkę na nocnej szafce chcąc zmusić siebie doczytania. Napróżno litery skakały jej przed oczyma. Odłożyła książkę i na kryła się kołdrą po głowę Nie mogła jednak zasnąć Myśli, ciężkie jak ołów nie dawały jej spokoju. Wszystkie dotychczasowe noce bezsenne były niczym wobec tego, co przeżywała teraz. Była gotowa na wszystko.
Aniela była uświadomioną niewiastą. Nie chciała jednak, by jej miłość do Janka ograniczała się tylko do fizycznego zbliżenia dwojga ludzi. Swą miłością chciała go oczyścić, wyrwać z występnego świata podziemi.
Wreszcie znużona i wyczerpana Aniela usnęła. Dręczyły ją fantastyczne niezdrowe sny.
Poprzez cienkie firanki na oknach zaglądał księżyc. Oświetlił gałęzie drzew i smukłą sylwetkę mężczyzny, który wdrapywał się przez parkan. Przez chwilę przyczaił się pod parkanem, potem na czworakach czołgał się w kierunku domu. Z głębi ogrodu dały się słyszeć ciężkie kroki dozorcy. Tym razem Janek wolał się z nim nie spotkać. Kroki umilkły.
Janek leżał jeszcze przez chwilę na ziemi, po czym cichutko zaczął się skradać pod okno Anieli Był już blisko schodów, które prowadziły do jej pokoju. W tej chwili świsnęło coś w powietrzu i jakiś wilgotny przedmiot dotknął jego twarzy. Janek upadł na ziemię. Przeraził się, jak nigdy w życiu mimo iż obfitowało ono w najfantastyczniejsze wydarzenia. Gdy wstał przekonał się że strachu nabawiła go jakaś mokra szmata, którą wiatr zrzucił na ziemię, śmiał się w duchu z tego wydarzenia.
Powoli i ostrożnie wspinał się po schodach, przechodząc po dwa stopnie odrazu. Przy żadnej z robót których wykonał w życiumnóstwo nie zachował tyle ostrożności, co tym razem. Przez dziurkę od klucza zauważył