Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pani fest tego pewna?
— Najzupełniej.. Rozumiemy się doskonale..
To mówiąc, kobieta wstała.
— Nie będę pana dłużej zatrzymywała — rzekła — ale radzę się strzec!
— Kogo? — zerwał się Janek z miejsca.
— Wszystkiego.. Jestem życzliwą..
— Proszę ze mną mówić otwarcie — schwycił ją Janek za ręce.
— Przyszłam tu po to, by szczerze porozmawiać z Klawym Jankiem..
Janek zbladł. Nie mógł wydobyć z siebie głosu.
— Czemu się pan tak przeraził?
— Skąd pani mnie zna? Kim pani jest?
— Jestem „Lipet“. Teraz przypomina pan sobie?
— Skoro tak, — odetchnął Janek z ulgą, — jesteśmy w swoim gronie. Zna pani nasz parol? A jak się pani nazywa?
— Jestem wśród naszej braci nie mniej popularna od ciebie. Widzę, że osłabła ci pamięć. Jestem żoną Drejkopa...
— Czyż to możliwe?! Skąd się tu wzięłaś? Wszak mieszkacie w Ameryce..
— Bracie. My, mieszkamy na całym świecie.
Oboje przyglądali się sobie przez chwlę, po czym Janek wybuchnął śmiechem:
— A ja przyjąłem cię w pierwszej chwili za Amerykankę, która szuka flirtu. A to frajer ze mnie!!
— Prędko jednak zorientowałeś się, że moje brylanty są fałszywe. Powiedz mi, co tu porabiasz nad morzem?
— Sam nie wiem, skąd się tu wziąłem.
— Ale ja wiem.. Wiem, że nie jesteś już dawnym Klawym Jankiem., Gdzie twoje sumienie złodziejskie? Tak nie postępuje „blatny“. Pamiętaj, że źle skończysz...