Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Upłynęła dłuższa drwiła za nim Janek odpowiedział na ten zarzut.
— Właściwie, nie wiem o co ci chodzi..
Kobieta podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku. Potem zbliżyła się do Janka i rzekła cichym zmęczonym głosem:
— Czegoś się uwziął na starego Staśka Lipę. Daj mu żyć! Pozwól mu zapomnieć o przeszłości. Słyszysz!.. — zakończyła groźnym tonem. — Dość się już nacierpiał w swym życiu.
Janek poczuł się jakgdyby mu sztylet wbito w pierś. Zwiesił ciężko głowę i rzekł usprawiedliwiającym tonem:
— To nie moja wina, że spotkaliśmy się znowu. Za trzymałem się tu zupełnie przypadkowo.. Zresztą, cóż on mnie może obchodzić?
— Ale ona cię interesuje, co?
— Cóż to ciebie może obchodzić? — zapalił się Janek.
— Nawet bardzo, Janku.
— Nie będę się nikogo pytał, jak mam postępować!
— Daremny trud. Aniela już dawno zapomniała o tobie. Małoż kobiet przewinęło się w twoim życiu? Jesz cze jej ci brak do kompletu?..
— Ale cóż to ciebie obchodzi?
— Powiedziałem ci już, że bardzo wiele. Stasiek Jest moim kuzynem. Aniela jest naszym okiem w głowie. Nigdy nie zostanie żoną złodzieja. Słyszysz? Nigdy!... Aniela ma narzeczonego, który jest adwokatem.

Janek zachwiał się na nogach. Prawą ręką uchwycił się stołu, by nie upaść. Spoglądał na nią błędnym wzrokiem, jakgdyby postradał zmysły. Naraz wybuchnął nawpół idiotycznym śmiechem.
Kobietę ogarnął strach. Nie wiedziała, co począć z