Strona:Tryumf.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bałdzo był kontent. Ofiałował mi ciełń z krzaka, pod któłym męczenniczka Petłonela uległa gwałtowi konsula Antymona. Patrz — gustowny medalion dałam złobić?

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Psiakrew! Znowu na tych przeklętych pogorzelców zbierają! Ki mi dyabli, że się szewcy i bednarze spalili! —
— Daj cokolwiek odczepnego, mój Fhedzie, pahę rheńskich, bo ja się muszę czemś także zaznaczyć. Klema urządziła pokój Ojcu Świętemu w Watykanie. Jabym chciała tego rhoku posłać osobno do Watykanu dziesięć tysięcy fhanków.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Ależ panie hrabio, ja nie mogę przetrzymywać na stacyi pociągu o piętnaście minut, dlatego, że pan hrabia się spóźnia I tak przecież kuryer staje tu tylko umyślnie —
— Nie możesz pan zatrzymywać? No to ja panu pokażę, że pan prędzej jeszcze stąd wyjedziesz, niż blic wiedeński!
— Pan hrabia daruje —
— Mój panie, jeżeli na jedno moje słowo w dyrekcyi wszystkie kuryery tu umyślnie tylko dla mnie stają, to zdaje mi się, że nie będzie mi trudno pańską ważną osobę stąd ruszyć. Na drugi raz żeby mi pociąg stał, do kroćset dyabłów!
— A pan tu co?! Milczeć, bo każę wyrzucić z peronu!