Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tę walkę szlachetną za wolność konstytucyjną w farsę nędzną, odegraną na własną korzyść; takiem i gorszem jeszcze jest zdanie ogólne o Cromwellu. Tu już sypią się kontrasty z Washingtonem oraz innymi, szczególnie zaś z tymi szlachetnymi Pym’ami i Hampden’ami, których dzieło wzniosłe ukradł on dla siebie wyłącznie, burząc je i zamieniając w nicość oraz potworność.
Pogląd ten na Cromwella zdaje mi się naturalnym wytworem wieku takiego, jak XVIII. To, co mówiliśmy o lokaju, tyczy się również sceptyka; nie poznaje on bohatera, patrząc na niego codziennie i zblizka. Lokaj oczekiwał płaszczów purpurowych, bereł złotych, straży przybocznej, grzmotu trąb, — sceptyk zaś szuka formułek prawidłowych i uznanych, „zasad“ (nie chodzi tu o wyraz), sposobu mówienia tudzież działania, który zdobył sobie „uznanie,“ który może wystąpić we własnej obronie w piękny jakiś i wyraźny sposób, i zdobyć głosy takiego wieku XVIII, oświeconego i sceptycznego! W gruncie rzeczy wyczekuje on tego samego, co i lokaj: wystawności jakiejś, królewskości uznanej, którą wtedy uznać zechce! Król, stojący wobec nich w postaci pierwotnej i niewyrażonej, nie powinien wcale być dla nich królem.
Co się mnie tyczy, to wcale a wcale nie zamierzam wypowiadać lub insynuować najmniejszego słowa zarzutu przeciw charakterom takim, jak Hampden, Eliot, Pym, którzy, według mego zdania, byli ludźmi godnymi i bardzo pożytecznymi. Z najszczerszą chęcią podziwiania ich, ukochania, uczczenia jako bohaterów, przeczytałem starannie wszystko o nich i wszystkie tyczące się ich dokumenta, — z przykrością jednak muszę wyznać, jeśli chodzi o prawdę, że wynik nie od-