Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

natury, nawet życia dzikiego na jej łonie, dotykał znowu rzeczywistości, — walczył, aby jej dosięgnąć, — a więc pełnił względem swego wieku czynność proroka. Spełniał, jak go na to stać było, i jak stać było na to ów wiek! W dziwny sposób, pomimo całego tego spotwornienia, upadku i prawie obłąkania, w głębi serca biednego Rousseau pała iskra rzeczywistego ognia niebieskiego! Otóż znów w człowieku tym, wbrew żywiołowi filozofizmu drwiącego i suchego, sceptycyzmu i wyśmiewania, powstało uczucie niewykorzenione i wiedza niewykorzeniona, iż życie to jest prawdziwe, iż nie jest ono żadnym sceptycyzmem, mędrkowaniem lub wyśmiewaniem, lecz rzeczywistością, groźną rzeczywistością. Natura uczyniła mu to objawienie i nakazała je rozgłosić. Zdołał to uczynić, jeśli niekoniecznie dobrze i jasno, to choć źle i niejasno, ale tak jasno, jak mógł. Tak, czemże są wszystkie jego błędy i przewrotności, nie wyłączając nawet owych kradzieży wstążek, nędz i wałęsań się błędnych i bezcelowych, jeśli zechcemy je sądzić wyrozumiale, — czemże są one, jak nie zaślepieniem chwilowem pod wpływem zbyt silnego światła i chwianiem się w tę i w owe stronę człowieka, obciążonego posłannictwem nad siły, po drodze, której znaleźć mu się jeszcze nie udało? Dziwne są drogi ludzkie. Należałoby mieć wyrozumiałość dla człowieka, nie tracić co do niego nadziei, dać mu raz jeszcze spróbować zrobić to, co ma on do zrobienia. Dopóki życie trwa, trwa i nadzieja co do każdego człowieka.
Niewiele powiem o talentach literackich Rousseau’a, tak bardzo wysławianych dziś jeszcze przez jego współobywateli. Książki jego, jak i on sam, są, jak