Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzyły, „żyjąc w marnej pozorności.“ Człowiek taki nietylko wyraża i tworzy fałsze, lecz sam jest fałszem. Pierwiastek racyonalny i moralny — iskra boża — spoczywa w nim głęboko w nieruchomym paraliżu i śmierci żywej. Nawet fałsze Mahometa są prawdziwsze od prawd takiego człowieka, gdyż człowiek ten jest nieszczery: gładki, szanowany gdzie i kiedykolwiek, nieszkodliwy, niekarcący nikogo, jest on zupełnie niewinny — tak właśnie, jak kwas węglany, co będąc trucizną, śmierć przynosi.
Nie mamy zamiaru chwalić bezwzględnie przepisów moralnych Mahometa, jako bezwzględnie najlepszych; wolno mi jednak powiedzieć, że tkwi w nich zawsze dążność ku dobru, że podyktowało je prawdziwe serce, widzące przed sobą sprawiedliwość i prawdę. Nie znajdujemy tu szczytnego przebaczenia chrześcianizmu, nakazu podstawienia drugiego policzka, kiedy w jeden uderzono: winniście się zemścić, ale z umiarkowaniem, bez przesady, nie przekraczając granic sprawiedliwości. Z drugiej znów strony islam, jak wszelka wielka wiara i intuicya, co do treści człowieka najzupełniej równa wszystkich: dusza jednego wierzącego posiada więcej wagi, niż wszystkie królestwa ziemskie; wszyscy ludzie, według islamu, są równi. Mahomet kładzie nacisk nie na to, że przystoi dawać jałmużnę, lecz, że dawać ją stanowi konieczność obowiązującą; określa on ściśle prawem, ile dać należy — i niech już każdy na własny strach i ryzyko dba o to prawo, lub o nie nie dba. Dziesiąta część dochodu rocznego, jakibądźkolwiek mógłby być ten dochód, jest własnością biednych, dotkniętych cierpieniem, potrzebujących pomocy. Dobre to jest wszystko: tak