Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wijać obie i że nie jest najmniejszym zyskiem z rozwoju obu ten wpływ bezpośredni, który wywiera sam ten rozwój na charakter. W bardzo ordynarnych i nieukształconych społecznościach wszelkie szkolnictwo jest mniej lub więcej pogardzane; ale obecnie w Stanach Zjednoczonych mamy istotnie bardzo mało miejscowości, gdzie szkolnictwo nie byłoby uważane za konieczność. Istnieje przecież wielu ludzi, chełpiących się „twardą głową” i „praktycznością”, którzy szydzą z nauki książkowej i z każdej wyższej formy wychowania, pod pozorem, że ta dodatkowa kultura umysłowa jest conajmniej zbyteczną, a bywa zwykle szkodliwą w życiu praktycznem.
Niedawno dwóch z najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych starało się uzasadnić to twierdzenie, że chodzenie do szkół jest faktyczną niekorzyścią dla młodego człowieka, który dąży do powodzenia w życiu. Niewątpliwie, najwybitniejsi ludzie pod względem powodzenia, jakich mieliśmy kiedykolwiek, ludzie, jak np. Lincoln, nie mieli sposobności uczęszczać do szkół, ale posiadali taki nieposkromiony upór, tak wyraźne poczucie wartości rozumu, że wzięli się do roboty i sami nauczyli się daleko więcej, niżby ich nauczyła jakakolwiek akademia. Z drugiej strony chłopcy o słabych zdolnościach, którzy po przejściu przez szkoły początkowe idą do wyższych, zamiast iść do pracy, mogą być narażeni na poważne niedogodności, zamiast osiągnięcia korzyści. Ale wogóle, jeżeli chłopiec posiada w sobie należyte podstawy i zalety, to będzie z wielką dla niego korzyścią, jeżeli położenie