Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obojętnym gruncie interesów, można być pewnym, że powstanie uczucie nieufności, chyba że bank kierowany jest przez ludzi, których dzierżawca ma za swoich przyjaciół i wspólników. Jeżeli kupiec lub przemysłowiec, prawnik lub urzędnik nie spotykają nigdy robotnika lub rzemieślnika, z wyjątkiem rzadkich wypadków, kiedy spotkanie ma może charakter wrogi, każda ze stron czuje, że druga jest jej obca i naturalnie wroga. Ale gdyby jakakolwiek jednostka lub jakakolwiek grupa była rzucona nagle w stowarzyszenie naturalne z inną, to trudności zniknęłyby bez śladu. Byłoby nawet możliwe, że jedna grupa stałaby się obrońcą dążeń drugiej.
Może mi czytelnik wybaczy, że przytoczę jako przykład własne doświadczenie w tej sprawie. Po za studentami i politykami, pierwszymi najbliższymi moimi towarzyszami życia byli ludzie z ranch’ów, pastuchy wołów, oraz myśliwi na grubą zwierzynę, i wkrótce doszedłem do przekonania, że w całym kraju niema równych im ludzi.
Potem miałem dużo stosunków z dzierżawcami i drobnymi posiadaczami i przekonałem się, że na nich to istotnie spoczywają podstawy naszej rzeczypospolitej, że oni są architypami dobrych Amerykanów. Jeszcze później obracałem się dosyć dużo w kole kolejowców i po bardzo poufnych stosunkach zaczynałem czuć, że — zwłaszcza w wyższych szeregach — są oni typem tych właśnie zalet odwagi, zaufania we własne siły, panowania nad sobą, śmiałości, zdatności do pracy, mocy inicyatywy i umiejętności posłuszeństwa, które najchętniej łączymy z mianem Amerykanina. Dalej