Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdarzyło mi się mieć stosunki z pewnemi stowarzyszeniami cieślów i doszedłem do wielkiego szacunku dla cieślów, dla typu rzemieślników wogóle. Wtedy poczęła we mnie kiełkować myśl, że wszyscy oni są porządnymi i dobrymi chłopcami i że moje kolejne przejmowanie się dolą każdej grupy, po za innemi, pochodziło przeważnie ztąd, że zapoznałem się w danej chwili lepiej z jedną grupą, a mniej z innemi. Innemi słowy, nabrałem sympatyi i zrozumienia dla nich wszystkich, grupa po grupie, dlatego, że zawsze znajdowałem, że oni i ja mamy zamiary wspólne i wspólne stanowisko. Różniliśmy się między sobą, nie wchodziliśmy w porozumienie nie dlatego, że mieliśmy zajęcia różne lub jednakowe, ale z powodu naszych sposobów pojmowania życia.
Ta to zdolność do sympatyi, do koleżeństwa i do wzajemnego zrozumienia musi być podstawą wszystkich naszych istotnie szczęśliwych odruchów w kierunku dobrego rządzenia, oraz ulepszenia warunków społecznych i obywatelskich. Niema systemu patentowanego dobrych rządów. Tembardziej nie ma patentowanego systemu leczenia dolegliwości społecznych i zniesienia nierówności społecznych. Mądre prawodawstwo może pomódz w każdym z obu wypadków, a prawodawstwo surowe, występne, albo demagogiczne, może zrobić nieskończenie wiele złego. Ale polepszenie dzieła musi pochodzić z wolnego działania tych samych sił, które zawsze dążyły do dobra i zawsze doń dążyć będą.
Pierwszą nauką, którą wszczepiać należy, jest nauka o traktowaniu każdego człowieka, stosownie