Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ażeby reformę wystawić na śmiech ludzi przyzwoitych.
Pewien złośliwy obserwator zrobił uwagę, że kiedy dr. Johnson mówi o patryotyzmie, jako o ostatniej ucieczce łajdaka, zapominał „o nieskończonych możliwościach, zawartych w słowie — reforma”. Sarkazm ten dyskredytował człowieka, który go wygłosił, bo zarówno nie można usprawiedliwić przedajności, wyszydzając tych, co postępowaniem swojem robią skandal ze sprawy reform, jak nie można usprawiedliwić zdrady, dowodząc, że ludzie ciemnego charakteru starają się często pokryć szkodliwe postępowanie gorącemi zapewnieniami o miłości ojczyzny. Niemniej pozostaje faktem, że zupełnie tak samo, jak prawdziwi patryoci powinni jaknajbardziej zazdrośnie powstrzymywać się od odwoływania do wszystkiego, co jest nizkiem, pod pokrywką patryotyzmu — ludzie, którzy walczą o uczciwość i o oczyszczenie ze wszystkich żywiołów przedajnych w mrocznych zakątkach polityki naszej, powinniby energicznie oddzielić się od ludzi, których błazeństwa rzucają cień na reformy, jakich głoszą się obrońcami.
Te małe gromadki skrajnych kwitną potrochu wszędzie, jeden typ tu, inne — gdzieindziej. W poszczególnych sprawach, które reprezentują, są sobie biegunowo przeciwne, bo jedną z ich cech charakterystycznych jest to, że każda mała gromadka ma własną opatentowaną receptę zbawienia i nie zwraca najmniejszej uwagi na inne małe gromadki, ale w swoich przyzwyczajeniach umysłowych i moralnych są do siebie zasadniczo podobne. Mogą być