Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na kwalifikacye moralne, które stają po za niemi, i drugie, które lekceważy rezultaty praktyczne, są Scyllą i Charybdą, między któremi musi przepływać każdy chwiejny reformator, każdy polityk, pragnący, aby zawód jego był sprawą honoru. Trzeba, aby unikał obu pod grozą rozbicia i nic mu nie pomoże, jeżeli uniknie jednego, aby pójść na dno przy drugiem. Ludzie są skłonni wyrażać się tak, jak gdyby w życiu politycznem, w życiu publicznem chodziło tylko o usiłowanie wdrapywania się na wysoki szczyt. Porównanie nie jest ścisłe. Każdy człowiek, pragnący spełnić dobrą służbę publiczną, podróżuje wzdłuż grzbietu gór, mając po obu stronach otchłanie bankructwa, otchłań bezskuteczności i otchłań niesprawiedliwości. Jest on nieustanną igraszką różnych sił, usiłujących zepchnąć go w tym lub owym kierunku, i nawet człowiek mądry i dobry, jeżeli nie uzbroi się w niepospolitą stanowczość i przezorność, będzie uważał, że droga jego staje się zygzakowatą, miast być prostą; a to wskutek nieustannego działania sprzecznych sił. Jeżeli zygzak stanie się zbyt wyraźny, jest już stracony, bez względu na to, w którą stronę go pociągnie i jest stracony nietylko ze stanowiska karyery osobistej. Co jest znacznie ważniejsze — to kres jego mocy oddawania ogółowi usług pożytecznych. Jeżeli jest zwyczajnym politykantem, może jeszcze zachować stanowisko polityczne; jeżeli jest rzekomym reformatorem, może zachować rozgłos, miły jego próżności — ale w jednym i w drugim wypadku skończyła się jego użyteczność dla ogółu.
Człowiek, poświęcający wszystko skuteczności,