Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w linii prostej. Widzieliśmy to wszyscy w wojnie z Hiszpanią, kiedy ci sami ludzie, którzy w pewnej chwili piętnowali mianem zdrajcy każdego, kto mówił, że są rzeczy złe w wojsku, w innej — nazywali zdrajcami tych, którzy robili z wojska przedmiot pochwały. Oczywiście stanowisko takie jest równie niezdrowe z jednej, jak i z drugiej strony i sprzeciwia się w równej mierze wszelkim usiłowaniom wykorzenienia nadużyć.
Jak zawsze, tak i wówczas, było szerokie pole do krytyki, były wszelkie podstawy do naprawiania, błędów. Ale ostatecznie dziś winni jesteśmy wdzięczności przedewszystkiem nie krytykom, nie poszukiwaczom błędów, ale ludziom, którzy istotnie wykonywali jakąś pracę, nie przedstawicielom polityki negatywnej, ale tym, którzy walczyli o cel określony. Miłosierne zapomnienie pokryło nazwiska tych, którzy obrzucali błotem ludzi, zajętych właśnie ratowaniem Unii, podczas gdy zachowaliśmy pamięć tych ostatnich, jako spuściznę czci — na zawsze; a najświetniej pomiędzy nimi błyszczą nazwiska Lincolna i Granta, stanowczych, wytrwałych, ufnych i w końcu zwycięzkich.
Najwyższą cnotą Granta, jako wojownika, był jego upór doga, zaleta, która znalazła swój wyraz w słynnych zdaniach „o poddaniu się bez warunków” i o tem: „że trzeba się bić na tej linii, aby załatwić zatarg, choćby to miało trwać całe lata“. Był to mistrz strategii i taktyki, ale był to także mistrz twardego uderzenia, owego „bezustannego kucia młotem”, które ostatecznie złamało i starło nawet gwardyę Lee’a. Póki jeden nieprzyjaciel