Strona:Theodore Roosevelt - Życie wytężone.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się przed wojną, przecież w głębi duszy byli ludźmi dokoju. Człowiek, który nie chce walczyć, aby odsunąć, czy zniszczyć zło, jest biedną istotą; ale ostatecznie jest mniej niebezpieczny, niż człowiek, który walczy po stronie zła. W historyi narodu kilkakrotnie może, a czasami istotne musi przyjść czas taki, że najwyższym obowiązkiem narodu jest wojna.
Ale pokój musi być stanem normalnym, bo inaczej naród jest na drodze do krwawej ruiny. Dwa razy w czasie wielkich przesileń, w r. 1776 i l861 i dwa razy w czasie mniejszych — w r. 1812 i 1898 powołano naród do broni w imię wszystkiego tego, co ze słów „honor”, „wolność” i „sprawiedliwość” czyni więcej, niż puste dźwięki. I w każdym z tych wypadków czysty rezultat wojny wypadał wyraźnie na korzyść ludzkości. Ale w każdym z tych wypadków rezultat był korzystny tylko dlatego, że po wojnie nastąpił pokój, że zapanowała sprawiedliwość i swoboda. Gdyby po rewolucyi nastąpiła krwawa anarchia, gdyby ogłoszenie niepodległości nie było poparte przyjęciem konstytucyi, gdyby wolność, zdobyta mieczem Washingtona, nie była wzmocniona stałym i porządnym rządem w którego stworzeniu współdziałał, wówczas bylibyśmy tylko zwiększyli chaos świata, a nasze zwycięztwa przemawiałyby przeciwko, a nie za interesem ludzkości. To samo stosuje się również do wojny domowej. Gdyby po czterech latach żelaza nie nastąpił pokój, to wojny nie można byłoby usprawiedliwić.
Gdyby wielki wojownik milczący, Młot Północy,, rozkuł kajdany niewolników tylko po to, aby