Strona:Teofil Lenartowicz - Nowa lirenka.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 171 —

Zwał się żórawiem przez tę przygodę
Że krew na ziemię ciągnął jak wodę.
A łuk stalowy kto dziś naciągnie
Chyba że cztery bawoły wprzągnie,
Cztery bawoły i jeszcze staną.....
Toż gdy wyprawę na trąbach grano,
Strach na pogany jak rosa padał,
Gryzł im odwagę serca przejadał.
A jeśli który morzem przypłynął
Czy przyszedł lądem to zaraz zginął;
Bo Król nie zważał, krew niecierpliwa;
Skały obala, dęby wyrywa.
To z nim każdemu śmiertelny bój
Więc go szanował cudzy i swój.

A kiedy już miał zakończyć życie
Jednego razu wstał on o świcie,
Bo chciał się żegnać z swemi górami
Bo chciał się żegnać z swemi morzami.
Ale mu ciężko opuszczać świat
Na którym tyle bojował lat.