Strona:Teofil Lenartowicz - Nowa lirenka.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 146 —

Potem Królowie, porówno z kmiećmi,
I matki Święte z małymi dziećmi.
Wszystko to klęczy na skrawéj bieli;
Po bokach wyżéj grają Anieli —
Są tam i skrzypce, i trąby dęte,
A jacy piękni Święci i Święte!
Wszyscy się patrzą z dziwną słodyczą,
I całe wieki szczęścia tak liczą.
Na naszą wilję na Narodzenie,
Robi się jakby złote sklepienie,
Jakieś wgłębienia, jasne załamy,
Drzewa z srebrnemi rosną liściami,
I wszystkie zmarłe święte pastuszki,
Prawdziwe dzieci, najczystsze duszki,
Po jasném niebie idą a jadą,
Taką processyą, taką gromadą,
Że wzrok śmiertelny przejrzeć nie może
Całe to białe Królestwo Boże.
Przy takiéj ciżbie, takim natłoku,
Czasem się zrobi otwór w obłoku,
I całe głębie nieba widnieją;
Wtedy to nasze koguty pieją.