Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się chce utrzymać przy ziemi, że musi się pozbyć nieopatrzności zgasłych pokoleń, na które pracowały spętane ręce poddanych. Przeto ujął niesforną naturę szlachecką za kołnierz i mocował się z nią dopóty, dopóki jej nie ujarzmił. Nauczył ją sumienności i obowiązkowości, wytrzebił z niej lenistwo i gadulstwo, odzwyczaił ją od włóczenia się po sąsiedztwach i miasteczkach, wywrócił ją, słowem, na nice.
W majątku pana Sylwestra szło wszystko, jak w zegarku. Każda godzina miała swoje przeznaczenie, każda ręka poruszała się według planu, nakreślonego raz na zawsze przez właściciela. Od porządku dnia nie wolno było nikomu odstąpić: ani służbie, ani samemu panu.
Wtłoczywszy siebie w ramy praktyczne, chciał pan Sylwester, aby i jego potomstwo przywykło do nowych warunków od kołyski, aby się pozbyło resztek popędów i pociągów, drzemiących w krwi burzliwej.
Tu jednakże zawiodła trzeźwa metoda swojego wychowańca. Bo co on w sobie stłumił, zdusił, zdeptał — serce — odezwało się w jego synu. Młody Jan Załuczyński, chociaż ojciec nie pominął żadnego środka, aby go zmienić w nieczułą maszynę rachunkową, był znów idealistą w dawnym stylu, jakgdyby nie miał po za sobą usiłowań całego pokolenia. Aczkolwiek pracowity i obowiązkowy, jak rodzic, nie stracił mimo to „miękkości” serca, nie mierzył życia powodzeniem finansowem. Rozkochał się w ubogiej panience i lekceważył ideał ojca: dobrobyt.
Zaczęła się walka między ojcem a synem, między trzeźwością a dobrocią, między praktycznością a idealnemi poglądami na świat i ludzi. W boju tym uległa ostatecznie trzeźwość. Niepraktyczna dobroć, idealizm tryumfują.
Powieść „Pod wodę” rzuca dostateczne światło na stosunek Junoszy do chwili, z której wyszedł, do której należał. Zajmował on stanowisko pośrednie między teraźniejszością a przeszłością, skłaniając się jednak więcej ku drugiej, niż ku pierwszej.