Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uznawał wprawdzie, ze względu na zmienione warunki społeczne, konieczność reformy pojęć i metody pracy, lecz stawiał owoce serca ponad plon rozumu.
Ta jego wiara w zwycięstwo dobroci sprawiła, iż, odczytując jego dzieła, doznaje się nieraz wrażenia, jakgdyby się obcowało z ludźmi innych czasów. Spokoju jego skromnych bohaterów nie mąci niezadowolenie z obecnego stanu czy wiedzy, czy urządzeń społecznych, nie męczy ich tajemnica wszech rzeczy, nie gniewa głupota i podłość ludzi, nie rozgorycza nawet okrutna walka o byt. Jego szlachcice zagonowi, rządcy, chłopi, żydzi z pospólstwa i t. d. zachowują się tak, jakgdyby nad dworkami i chatami nie wiał nigdy oddech drugiej połowy XIX-go stulecia.
Czciciel dobroci, wybierał Junosza najchętniej ludzi dobrych, a jeżeli mu wypadło potrącić o charakter ujemny, wówczas przywoływał na pomoc humor, łagodził, zacierał kontury ostre, usiłując wywołać uśmiech tam, gdzie należałoby płakać łzami gorzkiemi. Człowiek podły bywa w jego oświetleniu najczęściej tylko śmiesznym, nikczemny — zabawnym. Nieszczęśliwy cierpi z uległością, znosząc niedolę jako dopust Boży, pokrzywdzony nie szuka odwetu, przywalony nadmierną pracą dźwiga bez szemrania brzemię życia i pada pod niem bez skargi buntowniczej. Czasem tylko rzuca się jakiś biedak niecierpliwie, westchnie zcicha, ale czyni to zawsze tak dyskretnie, z takim pośpiechem, jak gdyby się chwilowego zniechęcenia i omdlenia wstydził.
Takich biedaków spotykamy w dziełach Junoszy ku końcowi jego życia coraz częściej.
Pobyt w wielkiem mieście nie służył pisarzowi, któremu było potrzeba szerokiego tchnienia pól i szczerej serdeczności ludzi, obcujących z czystą zawsze naturą.
Ciężka, bezustanna walka o byt powszedni zamroczyła w końcu nawet optymizm Junoszy i wprowadziła do jego pogodnego humoru zgrzyty satyryczne.