Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I cieszył się dziad wnuczętami.

Tuż przy nim wnuk bawił się z psami,
395 

A wnuczka w spódniczce matczynej
Szła niby do dziada w gościnę.
Stary za boki się chwytał, —
Powstał i wnuczkę powitał,

Niby naprawdę jak mołodycę:
400 

„A gdzie to podziałaś palanicę?
Czy w domu ją zapomniałaś?
Czy może wcale nie miałaś?
Czy wilcy odjęli ci w borze?...

A, wstydź się, wstydź się, pani-matko!”
405 

Aż zerk: najemnica przed chatką.
Pobiegli ją witać na dworze
I stary dziad, i wnuczęta.
„A Marko czy w drodze?”

Zapytuje dziada Hanna.
410 

„Dotąd jeszcze w drodze”.
— „A ja ledwie się dowlokłam
Do chaty... Bóg z nimi!
Nie chciało się umrzeć samej

Pomiędzy obcymi.
415 

Byle Marka się doczekać...
Coś w piersiach mię boli”.
I wnuczętom z kobiałeczki
Wyjmuje powoli

Medaliki i krzyżyki.
420 

Jarynce sznureczek
Pacioreczków i czerwony
Z folgi obrazeczek,
A Karpowi ptaszę złote

I koników parę,
425 

Katarzynie pierścioneczek
Od świętej Barbary
(Czwarty to już), a dziadowi