Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2233   —

Gerard nie dawał za wygraną. Otworzył drzwi do kuchni i rzekł:
— Ależ bucha jasnym płomieniem! Przyniosę swoją ćwiartkę mięsa. Sennorito Rezedillo, czy będzie pani łaskawa ją przyrządzić?
Stary rzucił w kierunku córki groźne spojrzenie; chciał, aby odmówiła. Ale Rezedilla podniosła się z krzesła i rzekła:
— Nie mogę odmówić, sennor, choć muszę przyznać, że mi żal naszej pieczeni.
W pokoju nastała cisza. Gerard znał naturę i przyzwyczajenia starego. Wiedział dobrze, że Pirnero nie wytrwa w milczeniu. Nie omylił się. Po pięciu minutach oberżysta zaczął skakać na stołku!
— Podła pogoda.
Gerard nie odpowiedział. Pirnero powtórzył więc:
— Podła pogoda!
Skoro i teraz nie odpowiedział, odwrócił się i zawołał:
— No?
— O cóż chodzi? — zapytał Gerard z uśmiechem.
— Podła pogoda. Co za upał!
— Można wytrzymać.
— Można? Do kroćset! Możecie sobie wyobrazić większą posuchę?
— Owszem. W Liano estacado były większe posuchy.
— Może. Ale dla naszej okolicy jest to klęska.