Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2232   —

miar się ożenić. Zapytał, z kim. Odpowiedziałem: — Z dziewczyną, która mieszkała niedaleko stąd. — Usłyszawszy, zaczął mi gwałtownie odradzać żeniaczki,
Rezedilla roześmiała się serdecznie.
— Ojciec jest przekonany, że się chcesz ożenić z inną. Wpadnie w bardzo zły humor. Gdzież jest teraz?
— W kuchni. Prosiłem, aby mi podał jedzenie.
— Nie będzie najlepsze. Gdzie chcesz mieszkać? W swoim dawnym pokoju?
— Tak!
Tymczasem w stołowym pokoju służąca zaczęła nakrywać. Gdy skończyła, Pirnero posłał na górę po Gerarda. Potem usiadł przy oknie tak, aby widzieć dobrze, co się dzieje na nakrytym stole. Już z góry cieszył się z nietęgiej miny gościa.
Gerard wszedł i usiadł przy stole z powagą. Chwycił widelec i wpakował w mięso. Musiał wytężyć siły, mięso było bowiem twarde, jak kamień.
— Delicje! — rzekł, oblizując się. — Jaka soczysta i miękka pieczeń. Cóż to za mięso, sennor Pirnero?
— Pieczone płuca cielęce — odparł gospodarz.
— Moja ulubiona potrawa! Wolę ją jednak na zimno. Schowam więc wasze mięso na później. W torbie od siodła mam jeszcze kawał mięsa bawolego, smażonego na ruszcie. Ogień się pali, sennor Pirnero?
— Nie — odparł ojciec Rezedilli, wściekły, że gość mu się wymyka.