Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 72.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2003   —

— Niech pan idzie za mną — prosił tonem pełnym szacunku.
Zaprowadził go do pokoju, w którym już stał minister.
— Dla pana jestem zawsze obecny, panie poruczniku. Oddał pan znowu cenną usługę państwu. Naskutek depeszy pańskiej zatrzymano owego Rosjanina. W kapeluszu jego znaleziono dokumenty takiej wagi, że może pan być pewny naszego podziękowania. Ale jakże pan doszedł tej tajemnicy?
— Zanim odpowiem na to pytanie, pozwoli mi pan wręczyć nowe dokumenty.
— Podejmuję teraz gości i nie mam czasu na czytanie, ale przejrzę nagłówki. — Ach!
Rozwinął pierwszy dokument; nie ograniczył się do nagłówka. Przeczytał uważnie, po czym sięgnął po drugi arkusz.
— Ale, panie poruczniku, pytam pana, skądże pan wpadł na to?
— Kapitan Shaw, który zbiegł, oddał je do przechowania pewnemu bankierowi Walnerowi z Poznania, ten zaś przekazał mi je, skoro go ostrzegłem.
— Ale znał treść dokumentów?
Oczy wielkiego człowieka tak ostro wpatrzyły się w Roberta, że ten nie mógł skłamać.
— Ekscelencjo, ten człowiek nie żyje...
— Samobójstwo? — zapytał domyślny minister.
— Tak.
— Opowiadaj pan prędko!