Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 67.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1861   —

— Przez gońca.
— Czy wyda ją?
— Jeśli goniec przywiezie ode mnie list uwierzytelniający.
— Dobrze. Napisze pan taki list.
— Pod warunkiem, że będę mógł przeczytać list mego brata.
— Zgoda. Przyniosę przybory do pisania.
Hilario wyszedł. Oprócz przyborów do pisania, przyniósł także stołek. Rozluźnił Cortejowi pęta u rąk, aby mógł swobodnie pisać. Wkrótce list był gotów. Hilario przeczytał uważnie.
— Nie budzi podejrzeń — rzekł. — Skoro nadejdzie odpowiedź, dostanie ją pan do przeczytania.
Rzekłszy to, wyszedł wraz z bratankiem i zamknął za sobą drzwi.
Wkrótce przyszedł Grandeprise, Hilario rzekł:
— Sennor Grandeprise, mam dla pana polecenie. Był już pan chyba w Veracruz? Chcę pana poprosić, abyś tam zawiózł list.
Grandeprise odparł z zakłopotaniem:
— Sennor, uratował mi pan życie, pragnę tedy wyświadczyć panu tę przysługę, ale chwilowo jestem w służbie sennora Corteja i nie mogę się oddalać.
— Właśnie jest to list sennora Corteja.
Grandeprise rzucił nań okiem.
— Do piorunów, pojmuję! Ten jegomość chce mnie wyforować, aby wywinąć się z przyrzeczenia.