Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 63.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1759   —

— Czy to pewne? Mój brat nie był tyle lat u swoich!
— Synowie Miksteków, nigdy nie zapominali o swoich obowiązkach. Idzie z nami także mój brat Niedźwiedzie Serce.
— Uff! — potwierdził wódz Apaczów.
— Ale kto będzie dowodził Apaczami, którzy zostaną z Juarezem?
— Mój brat Niedźwiedzie Oko.
Zorski obejrzał zdecydowane twarze tych trzech mężów; spoglądał przez chwilę na ziemię i rzekł:
— Moi bracia mają słuszność. Nie możemy, czekać, aż Juarez da nam wojsko. Nasz przyjaciel Arbellez jest w niebezpieczeństwie, a więc obowiązek nakazuje jak najprędzej śpieszyć z odsieczą.
Oczy Bawolego Czoła rozjaśniła radość.
— Wiedziałem, że Matava-se pojedzie z nami — rzekł. — Karia i jej biała przyjaciółka zostaną przy Juarezie.
— Czy nie pożegnamy się z nimi.
— Nie. Przeszkodzą nam tylko.
— A co ma powiedzieć Juarez, skoro go zapytają?
— Niech powie, że wyruszyliśmy na przeszpiegi. To je uspokoi, a przecież Juarez nie skłamie, gdyż nasza wyprawa jej właściwie wyprawą wywiadowczą do kraju, zajętego przez wroga.
— A więc pomówmy z nim bezzwłocznie!
Juarez, lord i pozostali byli oszołomieni postanowieniem czterech śmiałków. Usiłowali z począt-