Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 34.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   946   —

— Senorita wybaczy mi mój śmiech, ale zamiar jej wydaje mi się zupełnie nie do wykonania, gdyż drzwi zbudowane są z materiału twardszego, niż żelazo. Zresztą, jeżeli nawet zdołalibyśmy je rozbić, to nasz trud mógłby się okazać daremny, gdyż nie mamy pewności, czy te właśnie drzwi prowadzą ku wolności. Sądzę, że powinniśmy odbić trochę muru, który otacza ramy tych drzwi, gdyż zdaje mi się, że właśnie w tej części leży tajemnica.
— Słusznie przytaknął Mariano więc do dzieła!
— Jest jeszcze jeden środek i skuteczny, gdyby się udał — zauważyła Karia.
— Uwijemy sobie linę i jeden z nas spuści się na dół do Verdoji. Jeśli on żyje, musi powiedzieć, jakim sposobem otwierają się te drzwi.
— Z czego skręcimy line? — zapytał Helmer.
— Z rzemieni lasso, którymi byliśmy związani. Znajdują się one jeszcze w celkach. Może nam się uda wyrwać łańcuchy, którymi byli skrępowani obaj sennorowie, no i przypomniałam sobie, że w mojej celi leżą dwa prześcieradła, przygotowane dla sennority Emmy i dla mnie. Jeżeli to wszystko razem powiążemy, mamy gotową linę.
Od razu przystąpiono do dzieła. Po godzinie lina była gotowa i liczyła ponad trzydzieści metrów. Po wypróbowaniu jej mocy Mariano zaofiarował się i prosił, by go wpuszczono do studni, gdyż jest lżejszy od Helmera.
Wszyscy udali się nad brzeg przepaści. Tu dochodziły ich te same dźwięki, co i przedtem. Mariano przepasał się liną i zawiesił sobie u boku la-