Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   887   —

— Nie, przestępstwa ich nie są natury wojskowej, tu trzeba raczej sądu honorowego.
— Dobrze, odbierzemy im broń.
— Rozumie się.
— Związać?
— Nie. Ale tymczasem są aresztantami i będą pod strażą w jednej z komnat hacjendy. Sąd będzie się odbywał na podwórzu, tak, by cały, szwadron słyszał. Oni są teraz nieprzytomni. Każ ich zamknąć i otoczyć strażą, potem przyjdziesz na górę, by być obecnym przy ich przesłuchaniu.
Szczęściem było dla młodego porucznika, że był tak lubiany przez żołnierzy, w innym razie zabiliby go podwładni za obrazę kapitana. Na jego znak zabrano obu nieprzytomnym broń, a potem zaniesiono do małej izby.
Porucznik i Zorski poszli do domu, gdzie opowiedzieli wszystkim powyższe wypadki.
Mariano zaproponował, by sąd honorowy odbył się w obecności mieszkańców hacjendy i by więźniów przyprowadzono w asyście kilku silnych vaqueros.
Stary wachmistrz poszedł z Zorskim i porucznikiem do trzech więźniów, którzy mieli powtórzyć swoje zeznania.
Po złożeniu zeznań przyniesiono na podwórze ławki i krzesła, na których miał zasiąść komplet sędziów. Przy jednym stole siedział porucznik, obok niego wachmistrz, a z prawej i lewej strony podoficerowie. Oni tworzyli trybunał. Po drugiej stronie zajęli miejsce Zorski, Mariano i obie panie, jako oskarżyciele. Naprzeciw nich siedział