Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   774   —

— Upił się zwycięstwem i teraz jest nieostrożny.
I znowu zwyciężył Zorski. Ani razu nie zachwiał się w siodle, ani razu nie zdołano zarzucić mu lasso, on zaś pościągał wszystkich przeciwników z siodeł.
Czwarty punkt — rusznice. Poustawiano tarcze.
I tutaj Zorski zwyciężył swych przeciwników. Gdy miał już oddać decydujący strzał, zauważył krążącego na niebie białogłowego sępa. Zorski wskazał ręką ptaka i nabił strzelbę.
Dało się słyszeć przytłumione mruczenie. Nikt nie wierzył, by kula mogła dosięgnąć króla przestworzy. Ale strzał huknął i ptak runął na ziemię. Głośne okrzyki wynagrodziły ten mistrzowski cel.
Zwycięzcy zbliżyli się do trybuny. Było ich dwóch i to dwaj przyjaciele.
Po skończonych igrzyskach, rozpoczęła się maskarada. Zwyczaj zakazywał tylko uczestnikom zapasów przebierać się. Zorski i Mariano oddali swe konie i nagrody jednemu ze sług lorda i przechadzali się po placu. Później jednak rozłączyli się.
Dwóch zapaśników stało i rozmawiało ze sobą o wynikach dzisiejszego igrzyska. Obaj byli bardzo zdenerwowani, że dwaj cudzoziemcy odebrali im zaszczyty dzisiejszego dnia.
— Jak ty myślisz, Gousalvo, czy to słusznie dopuszczać cudzoziemców do zapasów?
— Nie, i to jeszcze takich słoniów, którym się