Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   770   —

— Jakże to? Hrabina Montala wręczy przecież nagrody.
— To prawda. Ale czy panienka nie może mu także wręczyć jakieś nagrody?
Józefa sponsowiała: — Jaką?
— Pocałunek, albo serdeczny uścisk ręki!
— Może. Ty mi będziesz towarzyszyć i pomożesz.
Starej w to graj! Rozpoczęły więc obie przygotowywać się na dzisiejszą zabawę.
I w pałacu lorda Lindsaya przygotowywano się. Mariano nabrał sił, oczy jego znów błyszczały, a policzki wypełniły się i zarumieniły. Mógł uganiać się na koniu z dawną swobodą i zręcznością. Dlatego też postanowił wziąć udział w igrzyskach, a Żorski poszedł za jego przykładem.
Lekarz ostatnimi dniami był bardzo małomówny i zamyślony, a to wskutek krótkiej rozmowy przeprowadzonej z lordem. Wieczorem, po śniadaniu, na którym byli Kortejowie lord rzekł:
— Panie Zorski, co pan powie o tym wykrzykniku Korteja, w którym wziął pana za księcia Olsunnę?
— To rzadki i ciekawy wybryk natury, nic więcej!
— Ale mnie to dziwi. Pański ojciec był Polakiem, a matka Polką?
— Tak.
— Czy nie mówił pan przedwczoraj Marianowi, że pańska matka była w Hiszpanii wychowawczynią?
— Tak jest, była tam.