Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   718   —

Nie można było poznać, czy był to wykrzyknik gniewu, czy oznaczał tylko niezadowolenie z powodu wzruszenia, które zaczęło go powoli ogarniać. Wszyscy bowiem wiedzieli, że żonę swą nieboszczkę kochał do szaleństwa i że właśnie strata jej uczyniła go szorstkim.
Książę mówił poważnie dalej:
— Tak więc wstąpił pański syn na drogę, która go zaprowadziła na wyżyny. Mimo to chciał się zrzec tej sławy, by tylko zjednać sobie ojca. Była to kolosalna ofiara. Potrzebna była bowiem cała suma zaparcia się samego siebie i ogromna miłość synowska. Pan nie przyjął tej ofiary, nie uznał wielkoduszności syna. Ja mam lepsze pojęcie o nim; on zdobył mój szacunek. Jest człowiekiem z którego powinien pan być dumny.
Syn pański poznał dziewczynę z wyższych sfer, ale nie chce jej poślubić bez wiedzy ojca. On właśnie jest tym artystą, który pomógł nam odkryć miejsce pobytu hrabiego Rodriganda. Proszę w jego imieniu o pozwolenie zaślubienia tej damy.
W ten sposób nikt jeszcze nie przemawiał do rotmistrza. Mocno go to złościło, ale mimo to z twarzy jego przebijała duma ojcowska. Słowa księcia wzruszyły go.
— A gdzie jest ta dama? — zapytał wreszcie.
— Tu oto stoi, to moja córka, Flora.
Rotmistrz podniósł obie ręce do czoła:
— Pańska córka, księżniczka? Czym oszalał? Mój syn i córka księcia Olsunny! Jestem największym tumanem na świecie. Ale gdzież on? Jeżeli