Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   523   —

Sześciu pozostałych wybrało z pomiędzy siebie kierownika.
Dwaj wysłańcy skręcili ku południowemu stokowi góry Et Reparo, by uniknąć spotkania z nieprzyjacielem. Ale nie mieli szczęścia.
Vaquerowie obdarli zwłoki Komanchów ze zbroi i wrzucili je do stawu. Krokodyle nie miały może od stu lat tak sutej uczty. Następnie zwycięzcy udali się w drogę do hacjendy.
Na skraju lasu Apacha zatrzymał swego konia. Spostrzeżono Komanchów, ukryto się za drzewami.
Komanchowie nadjechali i wpadli w pułapkę.
Poczęli uciekać, lecz nie udało im się to.
Otoczono ich wielkim łańcuchem. Dwaj wysłańcy hrabiego chwycili za broń, by życie swe drogo sprzedać. Zranili jednego jeźdźca, w końcu jednak złowiono ich.
Apacha przystąpił do nich i rzekł:
— Liczba Komanchów bardzo zmalała. Pożarły ich krokodyle. I wam się to zdarzy, jeżeli nie odpowiecie na nasze pytania.
Komanchowie wzbraniali się przed zdradzeniem tajemnicy, ale gdy Apacha zagroził im ściągnięciem z nich skalpów i wrzuceniem do stawu, postanowili mówić.
Prosili o lekką śmierć, o zostawienie im skalpów i o przykrycie kamieniami.
Dzicy bowiem wierzą, że kto ginie bez skalpu, zbroi i należytego pogrzebu, ten nie dostanie się na święte błonia.
— Gdzie jest hrabia? — zapytał Apacha, zga--