Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   533   —

wrócę zdrów, oddasz mi go, jeżeli zginę, wręczysz go guwernerowi, a on już poczyni odpowiednie kroki, Dobrej nocy.

Gdy Pablo Kortejo wyszedł z gabinetu hrabiego, wysłał natychmiast dwóch kurierów, potem wrócił do swej izby.
Był wdowcem i miał jedną córkę. Była ona bożyszczem jego duszy, chociaż jej wygląd zewnętrzny nie miał nic wspólnego z wyglądem boginki.
Jej wygląd jednak przedstawiał się bardzo źle, ale był on zupełnie znośny w stosunku do jej charakteru i przewrotnej natury.
Leżała właśnie w hamaku i paliła cygaro.
— A, tatuś! Czegóż to potrzebował hrabia o tej niezwykłej godzinie? — zapytała.
— Chodziło o Alfonsa. Naprzód dług karciany, potem pieniądze za te jego miłostki, wreszcie historia z pojedynkiem, w której i twoja wina, boś go namówiła, by się nie stawił. Stad gromy ze strony don Ferdinanda. Groził mi nawet wydaleniem.
— Alfonso na to nie pozwoli.
— Ba! Hrabia chce mu ukrócić cugle. Twierdzi, że mu psuję syna.
— Nie ty, lecz ja — rzekła z dumą.
— Słyszałaś? — hrabia będzie się bił z Embarezem. Niebo nam sprzyja. Gdy padnie w pojedynku, wtedy Alfonso jest głównym spadkobiercą.
— A ja również! — zawołała dziewczyna.
— Tak jest. O, to bardzo chytry plan, który wymyślił mój brat Gasparino. Pragnie dla siebie