Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   532   —

Jeszcze wiele innych rzeczy wydały mi się podejrzane. Na przykład to, że chłopiec nigdy nie mówił o swoich rodzicach, jakby ich nigdy nie miał. Nie odzywał się, gdy do wołano imieniem Alfonso, toć to znak, że go do niedawna wołano inaczej. Podczas podróży chłopiec częściej pytał o Pawła Kortejo, niż o łaskawego pana hrabiego. A wczoraj — mówiła — słyszałam, jak młody hrabia mówił do sekretarza: „stryju“.
— O, to mi już wystarczy. Jestem przekonany, ze to są złodziejskie sprawki. Ale biada im!... Na razie jednak trzeba milczeć. Nie można przed nimi zdradzić, że jesteśmy na tropie tej sprawy. Ale jeżeli to, co opowiedziałaś, jest prawdą, to gdzież może być prawdziwy młody Alfonso? W oczach świata jest on jednak moim kuzynem, dlatego dziś jeszcze muszę ratować jego honor.
Po paru minutach pyszna kareta hrabiego Ferdinanda zatrzymała się przed domem hrabiego Embareza.
Hrabia, człowiek jeszcze młody, przyjął don Ferdinanda bardzo uprzejmie.
Po krótkiej wymianie zdań obaj panowie umówili się, że będą się pojedynkować następnego dnia, i że hrabia Rodriganda w najkrótszym czasie przyśle swemu przeciwnikowi sekundanta.
Hrabia powrócił do domu i opowiedział przestraszonej Marii o tym, co miało jutro nastąpić.
— Szablą władam dobrze — mówił hrabia — chociaż nie jestem zabijaką. Spodziewam się, że nie wyjdę z tego pojedynku ranny. Sporządziłem jednak testament, który ci powierzam. Jeżeli po--