Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Znachor 01.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  76   —
ROZDZIAŁ VII.

Już w tydzień później Wasilowi minęła gorączka i odzyskał apetyt. Wraz z nadzieją, wrócił mu też humor. Podczas opatrunków krzywił się z bólu, ale żartował. Doglądał go Antoni sam, a gdy we młynie więcej roboty, nad chorym czuwały kobiety.
Niesposób było przed nimi tajemnicy dotrzymać i pewno dlatego wiadomość o operacji rozeszła się po okolicy. Ten i ów przyjaciel, czy koleżka Wasila, zajrzał po drodze, by zamienić z nim kilka słów. I baby ciekawskie przyłaziły na przeszpiegi, ot, żeby mieć o czym plotkować. Tylko Antoniego unikali i gdy kto zobaczył, że on jest w izbie, wycofywali się od razu.
Tak minął październik, listopad, grudzień. W wigilię Bożego Narodzenia Wasil zaczął prosić Antoniego, by mu pozwolił sił spróbować. Antoni jednak tylko warknął groźnie:
— Leż i ani się waż łubki ruszać! Sam powiem kiedy!
Dopiero pod koniec stycznia orzekł, iż czas opatrunek zdjęć. Cała rodzina chciała być przy tym, lecz nikogo nie wpuścił. Sam był bardzo przejęty i drżały mu ręce, gdy odwijał bandaże.
Nogi Wasila jeszcze bardziej schudły, mięśnie w nich jeszcze bardziej zwiotczały. Ale blizny zgoiły się dobrze, a co ważniejsze, znikły guzy i wykrzywienia.
Antoni ostrożnie, cal za calem, obmacywał przez cienką skórę kości. Zamknął przy tym oczy, jakby mu wzrok przeszkadzał.
W końcu odetchnął i mruknął:
— Porusz palcami... A teraz ostrożnie stopami... Boli?...
— Nie, nie boli — zdyszanym ze wzruszenia głosem odpowiedział Wasil.
— A teraz spróbuj zgiąć kolana...
— Boję się.
— Śmiało, no!
Wasil spełnił rozkaz i ze łzami w oczach spojrzał na Antoniego:
— Mogę zgiąć! Mogę!
— Czekaj, nie za dużo. Podnieś teraz tę nogę lekko... o tak, a teraz tę...
Z wysiłkiem i drżąc na całym ciele z wrażenia, Wasyl wykonywał nakazane ruchy.
— A teraz nakryj się i leż. Tydzień poleżysz. Później zaczniesz wstawać.
— Antoni!
— Co?
— To znaczy... to znaczy... że... będę mógł chodzić?