Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Psiakrew! — zaklął, lecz w tejże chwili wpadł na doskonały pomysł.
— Niech pan — zwrócił się do portjera — pośle kogoś do kwiaciarni. Duży pęk róż. Czerwonych. Muszę zaraz wysłać.
— Służę panu dziedzicowi. Ile sztuk pan każe, ze dwadzieścia?...
— Nie. Niech będzie pięćdziesiąt. Tylko najlepszych! I proszę o papier listowy.
Usiadł w hallu i napisał od ręki:
„Błagam cię Magduś, byś została moją żoną. Kocham cię i niech się dzieje co chce. — Ksawery“.