Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już go nic nie obchodziła. Rzeczywiście miała brzydkie uszy, wstrętne uszy, no, i te nogi: — piszczele!
Wieczorem w dolnej jadalni urządzono kino i górne salony opustoszały. Tylko amatorzy bridge‘a nie ruszyli się od swoich stolików.
Jednak ich spory, przechodzące od czasu do czasu w głośne sprzeczki, wystarczyły Ksaweremu, jako pretekst do propozycji przeniesienia się do kabiny.
— Teraz pani musi mnie rewizytować — uparł się i gdy Nieczajówna wahała się, dodał: — Pokażę pani swoje zdjęcia.
To ją przekonało. Rzeczywiście miał ze sobą, jak zawsze, całą paczkę fotografij. Pałac w Wysokich Progach, fragmenty parku, wielkie lustrzane schody szeregu stawów, epizody z polowań na bażanty, na lisa, na kuropatwy i kaczki, konie, stajnię wyścigową i t. p.
Panna Magda Nieczajówna w milczeniu słuchała długich wyjaśnień i komentarzy. Wreszcie westchnęła:
— Pan musi być bardzo szczęśliwy.
Zaśmiał się niewyraźnie, lecz nie zaprzeczył.
— Jak ja panu zazdroszczę tego wszystkiego! W tym parku jest ładniej, niż w Łazienkach... I tylko pomyśleć, że to wszystko własne!...
Po kilka razy wracała do poszczególnych zdjęć. Nakoniec wybrała jedno:
— Niech mi pan to da — powiedziała poprostu.
Zdjęcie przedstawiało Ksawerego na karym ogierze na tle wielkiej grabowej alei. Wierzchowiec spiął się właśnie, a postać jeźdźca lekko przegiętego w siodle wyglądała naprawdę efektownie. Ksawery sam najlepiej lubił to swoje zdjęcie. Uwypuklało jego dzielność, zręczność i pańskość. Rad też był, że ona na tem się poznała. Naprzykład Mira chciała tu dopatrzeć się pozy, a