Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał, przez upór nie przyznawał, że woli gospodarować w Wysokich Progach w nowych warunkach, lecz wdrożył się w nie i wszystko szło o tyle sprawnie, że sam Ksawery mógł więcej czasu poświęcić życiu osobistemu i towarzyskiemu.
W owym czasie grał sporo i szczęśliwie na wyścigach, a to zachęciło go do zafundowania sobie własnej stajni wyścigowej. Wprawdzie zbytnio na koniach się nie znał, lecz jakoś szło, stajnia zaś dawała w stolicy swego typu pozycję właścicielowi.
Zresztą i w okolicy wielki rozmach gospodarki Ksawerego zapewnił mu stanowisko poważne. Został wiceprezesem powiatowego związku ziemian, sąsiedzi nieraz zasięgali jego opinij w różnych sprawach. Wprawdzie pocichu i za plecami pokpiwano też podobno z wielkopańskich inowacyj w Wysokich Progach, ale na to nie zwracał uwagi.
W każdym razie stopa życiowa domu podniesiona została znacznie. Zamiast starej Klemensowej w kuchni zainstalował się kucharz, doskonały kucharz, dawniejszy zastępca szefa kuchni w Bristolu, dwaj lokaje, stangreci, szoferzy, wszystko w liberjach.
W duchu Ksawery przyznawał rację panu Pieczyndze, że może istotnie zbyt wiele szło na wyjazdy do Warszawy, na urządzanie polowań i przyjęć w Wysokich Progach. Ale wymagały tego stosunki, trudno zaś było odmawiać sobie najzwyklejszych przyjemności, które poprostu były potrzebą.
I gdyby nie kryzys... Gdyby nie kryzys... Tego nikt nie umiał przecie przewidzieć. Taki stryj Marek, czy inni jemu podobni, którzy jeszcze mocno trzymają się ziemi, a teraz chwalą się swoją ostrożnością i oszczęd-