Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go wartości. Każdej chodzi tylko o zrobienie partji, o majątek, o jego stosunki, o pozycję towarzyską...
— Czy mogę przysunąć pani fotel? — usłyszała za sobą głos wuja Holimowskiego.
— O, dziękuję panu, takim inwalidą już nie jestem.
Usiedli obok i pan Holimowski, umieściwszy monokl w lewem oku lustrował przemykające tuż pary, dzieląc się z Magdą złośliwemi uwagami.
— Czyż tak powinien wyglądać walc — krzywił usta — nasza obecna młodzież w walcu przypomina raczej stadko poczciwych owieczek, opanowanych kołowacizną... Walc!... Widziałem walca w Burgu, w Zimowym Pałacu.... Niech pani spojrzy, czyż to jest taniec?...
Poruszeniem głowy wskazał Ziutę Brzeską i młodego Sękowskiego.
— Podrygi, żałosne podrygi — poprawił monokl — Nie rozumiem odwagi tych państwa. A pani?... Przecież znając tańce sceniczne... Czy nie razi pani ta kańciastość ruchów? Taki, naprzykład, ciężki tułów w serji spazmatycznych zrywów?... Albo to?... Boże!
Rzeczywiście, Magda nie tak sobie wyobrażała wytworny bal w pałacu. Wydawali się niezgrabni, a przytem tak zajęci prawidłami tańca, że w ich ruchach nie było ani swobody, ani wdzięku... Nieliczne tylko pary tańczyły ładnie.
— Ach — myślała — pokazałabym im, jak się tańczy...
Lecz zaraz przyszła refleksja:
— I tak nie mogłabym zbytnio wyróżniać się. Powiedzieliby, że tańczę scenicznie.
Ksawery odprowadził matkę i usadowił ją obok Magdy, a sam udał się na poszukiwanie nowej tancerki. Pani Aldona, zadyszana i z wypiekami na policzkach, wa-